Isla Navarino 2015 – Ryby Przylądka Horn
Podróż na koniec Świata. Ileż razy to czytamy albo słyszymy? Szumne słowa wielu, niekoniecznie podróżników. Rzadziej wędkarzy. Jeszcze rzadziej wędkarskich podróżników.
Podróż na koniec Świata. Ileż razy to czytamy albo słyszymy? Szumne słowa wielu, niekoniecznie podróżników. Rzadziej wędkarzy. Jeszcze rzadziej wędkarskich podróżników.
Ileż to razy, przy zbiórce na koniec wędkowania pytamy kolegów „jak poszło”? Nie inaczej jest na wyprawach – w starej estancji, przy namiotach bądź przy aucie. „Jak Wam poszło?” Nierzadko ktoś żałuje, że w ogóle pytanie zadał.
Wyprawa, która zmieniła wszystko. Musiała! Zbyt wiele lat staraliśmy się tam dotrzeć i zbyt wiele trudu włożyliśmy by w końcu to nie wyszło. Nic już nie będzie takie jak kiedyś. Jurassic Lake – udało się.
Zrzuceni na samotnej, diabelskiej wyspie. Przewodnik ewakuowany do szpitala z atakiem malarii mózgowej. A wszystko w okolicy gdzie ciągle uprawia się ludożerstwo. Czyli jedzą mniej ryb. Dla nas lepiej.
Od 1949r Nepal był zamknięty dla cudzoziemców. Szczęściarze zaproszeni przez władców Rana nie mogli opuszczać Kotliny Katmandu. My już mogliśmy ale Rana też był z nami! 66lat później ruszyliśmy z potomkiem władców na wspólne łowy.
Papua. Nowa Gwinea. Irian Jaya. Druga co do wielkości wyspa świata, skąpana w wiecznej mgle. Na mapie przypomina prehistorycznego ptaka zrywającego się do lotu z Australii albo gumowego kurczaka z kabaretowych skeczy.
Podobnie jak główny bohater powieści Johannesa Helgiego my także potrafimy być poetami. Nie zawsze piszemy, rzadko deklamujemy (czasem po szklaneczce), zawsze jednak głęboko przeżywamy. Takie przygody jak ta islandzka pielęgnujemy w sercach.
Każdego prześladują jego własne demony, własne obawy. Narastający konflikt rosyjsko – ukraiński nie zachęcał w tym roku do odwiedzin bliskiego wschodu. Jeśli jednak człowiek sobie z tym poradził miał szansę samemu stać się demonem wojny.
Są wyprawy nasze (klubu) i czyjeś. Wyprawy pionierskie i wyprawy ciągnące czyimś śladem. Ta odbyła się śladem zeszłorocznego „Łososiowego farta”, który odbył się pewnie śladem kilkuset bądź kilku tysięcy wcześniejszych wypraw.
Czy widzieliście holowane duże pstrągi po drugiej stronie jeziora, które w swej ilości, skokach i tańcach na ogonie przypominały wzbijające się do lotu wodne ptaki? Udało się nam być w samym środku takiego „stada ptaków”. Co więcej – nasze serca zachowują się jak one.